Odpowiedż dlaPZU zdrowie i opieka medyczna – wasze opinie?
Dołączam do grona niezadowolonych. Pakiety „średnie” skonstruowane są chyba tylko po to, żeby móc się umówić ze specjalistą i popatrzeć mu w oczy. Wszystkie badania dodatkowo płatne. Pakiet wyższy już ciut lepszy, ale daleeeeko od „dobry”. Trzeba się mocno nagimnastykować, żeby mieć szansę za ciągłość leczenia u jednego specjalisty i posiadać historię choroby w jednej placówce. Najgorzej działają placówki będące własnością PZU (pozostałe prywatne przynajmniej się starają). Jesteś ustawiany w kolejce w godzinach przyjęć pacjentów na NFZ i (jeśli zgłosisz skargę i lekarz przyjmie cię poza kolejnością) narażasz się na gniew i komentarze ze strony pacjentów „niekomercyjnych”.
I teraz najlepsza ciekawostka, w obliczu RODO:
Byłam wczoraj umówiona do specjalisty. PZU doskonale zna mój pakiet (a więc także zakres badań przysługujących mi „bezpłatnie”), ale z uporem maniaka stosuje swoje idiotyczną procedurę. Procedura ta polega na tym, że umawiając mnie do specjalisty zaznacza przy okazji tej wizyty krzyżyk „konsultacja”. I nic więcej. Przybywając na umówioną godzinę do placówki (proszę nie mylić z „będąc przyjętym o umówionej godzinie” ;)) dostaję karteczkę z zaznaczonym krzyżykiem pszy słowie „konsultacja” i informację, że mam ją dać lekarzowi. Wizyty oczywiście najczęściej powiązana jest z dodatkowymi usługami (jak np. USG), więc lekarz na mojej karteczce zaznacza krzyżyk w odpowiedniej rubryce. Po skończonej wizycie z karteczką mam się udać do rejestracji i tam dowiaduję się, że…. „musi pani potwierdzić dodatkowe usługi” (???)
„A dlaczego ja muszę (z jakiej racji w ogóle muszę, skoro WIADOMO z mojego pakietu co mi przysługuje a co nie?!), a nie państwo?” -pytam. „Bo nam już nie wolno ze względu na RODO.
I teraz się zaczyna prawdziwa jazda 😀
Dzwonię na infolinię (za którą płacę) i po odsłuchaniu szeregu „niezbędnych informacji” i pouczeń co mogę załatwić przez stronę internetową, wreszcie łączę się z konsultantem (podając wcześniej tonowo nr PESEL) i muszę podać moje imię i nazwisko (!), nazwisko specjalisty, u któego byłam (!) i wszystkie dodatkowe usługi, które wykonał przy okazji mojej wizyty (!!!!!!). Rzecz dzieję się wśród tłumu oczekujących pacjentów (nie mogę wyjść, bo panie z rejestracji nie wiedzą jeszcze czy PZU pokryje koszty dodatkowych usług, a bez zapłaty mnie nie wypuszczą). NIECH ŻYJE RODO! :))))
Czyli inni pacjenci mają pełną informację o tym jak się nazywam, kto mnie leczy i jakie zabiegi miałam wykonane. Gdyby ktoś miał np. badanie na obecność HIV lub żółtaczki zakaźnej albo choród wenerycznych – wszyscy byliby doskonale poinformowani.
Jestem tak zbulwersowana, że chyba to gdzieś zgłoszę…